Adam Sola był jednym z pionierów organizowania się pszczelarzy w Radomiu i w powiecie radomskim. Urodził się 30 maja 1901 roku we wsi Konary. Pierwsze tajemnice pszczelarzenia poznawał w pasiece brata stryjecznego, Stefana, we wsi Krajów koło Skrzynna. U miejscowego kowala w Konarach zdobywał szlify kowalskie. W tym czasie uczestniczy w spotkaniach pszczelarzy, organizowanych przez pana Kisielińskiego w Szkole Rolniczej w Wacynie, tu bowiem odbywały się pierwsze szkolenia w zakresie hodowli pszczół. W 1937 roku z całą rodziną zamieszkał w Radomiu. Z zawodu mistrz kowalski, pracował w kuźni majątku ziemskiego w Konarach, następnie w Fabryce Maszyn Rolniczych w Radomiu oraz we własnym warsztacie kowalskim przy ul. Wiejskiej.Wolne chwile spędzał w pasiece, pasjonował się organizacją i pracą rodzin pszczelich. Obserwując pracę pszczół, uczył się od nich, gdyż one podpowiadały mu, jak ma się nimi opiekować. Pomocne mu były również czasopisma i książki o tematyce pszczelarskiej, które prenumerował i nieustannie z nich korzystał. Wymiana doświadczeń z kolegami pszczelarzami na spotkaniach szkoleniowych wzbogacała praktyczne umiejętności pracy w pasiece.Liczbę rodzin pszczelich z dwóch powiększył do 120 szt. Ule i inny sprzęt pasieczny w miarę możliwości wykonywał samodzielnie.Rodziny pszczele, przydzielone do kilku pasiek, rozlokowane były w kilku miejscowościach: Głogów, Żmijków, Wólka Lesiowska, Bardzice, a w gospodarce wędrownej przemieszczone do Wzdołu Rządowego, Ruskiego Brodu, Majdowa i Borek. W tak dużej gromadzie pasiecznej nieodzowna była pomoc członków rodziny. Dzieci, pomagając ojcu „przy pszczołach” nabywały potrzebnych umiejętności i wiadomości pszczelarskich, a w dorosłym życiu, obdarowane przez ojca „ulami”, stały się samodzielnymi pszczelarzami, zrzeszonymi w Rejonowym Kole Pszczelarzy w Radomiu.Adam Sola, jako członek Zrzeszenia Hodowców Pszczół w Radomiu, w trudnych powojennych latach, w swoim warsztacie kowalskim, produkował sprzęt pasieczny: podkurzacze oraz miodarki z napędem ręcznym 3-plastrowe i 4-plastrowe. Miodarki w liczbie około 200 sztuk Zrzeszenie rozprowadziło w sąsiednich województwach.
Historia mojego pszczelarzenia
Moje zainteresowania pszczelarskie dały o sobie znać w liliach 1940-41, gdy będąc nauczycielem w Golanach, odwiedzałem często panów: Więcaszka i Zająca, pszczelarzy w sąsiedniej miejscowości Pomorzany i pomagałem im w pracy w pasiekach. W 1942 roku zapragnąłem mieć własne pszczoły, ale za ro je kupić, skoro zarobki miesięczne nauczyciela w czasie okupacji niemieckiej równały się wartości 100 kg ziemniaków. Pan Więcaszek, znając moją sytuację materialną zaproponował mi: da mi pan swój rower, a ja dam jedną rodzinę pszczół. I tak się stało. Kupiłem sobie poradnik pszczelarski, wertując go z pasją. Dużo wiadomości zdobyłem w latach 1948-57, gdy byłem członkiem koła pszczelarskiego w Radomiu. Miałem już wówczas 12 rodzin. Odwiedzałem pasieki światłych pszczelarzy, prenumerowałem miesięcznik „Pszelarstwo”, wertowałem książki pszczelarskie, które zdołałem kupić. Dużo wiedzy zdobyłem od pszczelarza, p. Romanowskiego w Płaskowie. Na owe czasy był to światły pszczelarz i miłośnik pszczół.W 1957 roku zostałem prezesem koła radomskiego, mając już dużą pnsiokę, bo liczącą 60 rodzin. Okres mojego prezesowania (15 lat) to lata dolnej współpracy Związku Pszczelarskiego ze Spółdzielnią Ogrodniczo-Pszczelarską w Radomiu. Były to czasy prosperity naszego pszczelarstwa. Dzięki lej współpracy mieliśmy zapewniony transport na wędrówki z pasiekami, wchodząc tym samym na tory intensywnej gospodarki pasiecznej. Na rzepaki jechaliśmy do Łazisk, na gryki pod Lipsko, na spadź do Majdanu i na wrzosy do Ruskiego Brodu. Zbyt miodu mieliśmy dobry, bo spółdzielnia wszystko Kupowała. Miałem już wówczas 4 pasieki, łącznie 165 rodzin.W 1968 roku, w wyniku egzaminu przed Wojewódzką Komisją Egzaminacyjną w Kielcach otrzymałem, pierwszy w Radomiu, Dyplom Mistrza Pszczelarskiego. Z tą chwilą przez kilkanaście lat, oprócz kierowania kołem radomskim, prowadziłem szkolenia pszczelarskie w północnych powiatach województwa kieleckiego, a mianowicie: Przysucha, Końskie, Radom, Grójec, Białobrzegi, Zwoleń i Lipsko.Na zebrania szkoleniowe naszego koła, które odbywały się w każda drugą niedzielę miesiąca, zapraszałem prelegentów o dużej wiedzy pszczelarskiej. W Radomiu i Grójcu przeprowadziłem szkolenia na mistrza i kwalifikowanego pszczelarza, zakończone egzaminem. Były również szkolenia dla rzeczoznawców chorób pszczelich (kilka).Podczas 15-letniej prezesury koła radomskiego brałem trzykrotnie udział w krajowych Zjazdach Pszczelarskich (Warszawa, Kraków, Poznań). W 1970 roku, wraz z zarządem koła, przeprowadziłem pierwszy konkurs pasiek w naszym kole. Był on owocny, bo stworzył możliwość zapoznania się z poziomem naszej gospodarki pasiecznej. Dał impuls do tworzenia lepszej gospodarki i higieny w pasiekach.Moja radość była ogromna, bo ziściły się moje marzenia. Za całokształt pracy otrzymałem w ciągu tych kilkunastu lat 9 dyplomów uznania, a w dniu 22 kwietnia 2001 roku, od Walnego Zjazdu Delegatów Regionalnego Związku Pszczelarzy Ziemi Radomskiej tytuł „Honorowego Członka Radomiu”.Pragnę jeszcze dodać, że mój dotychczasowy staż pszczelarski wynosi 59 lat. Obecnie, mając 90 lat, prowadzę jeszcze z Małżonką pasiekę o 36 rodzinach, lecz już tylko stacjonarnie. Pszczelarstwu oddany jestem „bez reszty”.
Franciszek Sobczak
Wspomnienie córki o ojcu
Urodził się 16 sierpnia 1917 roku w Skrzynnie. Ta ma- l;l miejscowość koło Radomia w dalekiej przeszłości miała prawa miejskie, co do dziś jest dumą mieszkańców. Dla mo- icgo ojca miejscowość ta miała szczególne znaczenie przez całe życie. Tu wzrastał jako chłopiec, tu chodził do szkoły, tu znał wszystkich i wszyscy Go znali. Stąd też wy wędrował szukać pracy, chleba i swego miejsca w życiu. Trafił do szkoły podoficerskiej w Zegrzu, gdzie spotkał światłych ludzi i gdzie zetknął się z nauką o elektryczności, co później miało duże znaczenie w Jego życiu. Z czasów wojny najczęściej wspominał walkę o Warszawę, straszne życie wśród ruin i zgliszcz, obóz przejściowy w Pruszkowie, skąd uciekł, i udział w Powstaniu Warszawskim.Po wojnie zapisał się na studia inżynierskie w Zabrzu, ale przyjeżdżał do Skrzynna. Tam znalazł swą miłość, piękną niebieskooką brunetkę, Helenę Wachowicz. Ożenił się w 1946 roku, a w rok później urodził im się syn Kazimierz. Po skończeniu studiów dostał nakaz pracy i znalazł się w Szczecinie. Nowe miejsce, duże miasto, ogromne wyzwanie. Pracował w elektrowni miejskiej jako główny inżynier. Był zdolny, rzutki i nie bał się trudności. Dał się poznać jako dobry organizator, dzięki czemu przerzucono go do Skarżyska-Kamiennej, by tu, na zaniedbanej, niedoinwestowanej Kielecczyźnie „rozświetlał” elektrycznościąwsie i miasteczka. Niedługo potem w Radomiu powstały Zakłady Energetyczne Okręgu Wschodniego (ZEOW) i powołano go na dyrektora naczelnego. Okręg był bardzo rozległy: Kielecczyzna, Lubelszczyzna, Rzeszowszczyzna i część ziemi Krakowskiej. Kraj nasz się odbudowywał, powstawały nowe zakłady przemysłowe i potrzeby energetyczne były ogromne. Koniecznością stała się budowa elektrowni. Podjęto decyzję o budowie zapory Myczkowce, zapory i elektrowni Solina, polem Elektrowni Kozienice, później Połaniec. To były ukochane „zawodowe” dzieci mego ojca. Doglądał tych budów osobiście. Spędzał wiele godzin wśród pracowników, budowniczych, ale i prostych chłopów, których trzeba było wysiedlić, by budować tamy i zalewać tereny wodą przyszłych jezior. Spotykał tam pszczelarzy, którzy z pasją opowiadali o swoich pasiekach. Zaraził się pszczelarstwem.W Radomiu działało wielu doświadczonych pszczelarzy i po ich namowach postanowił tworzyć własną pasiekę. To była następna wieloletnia wielka miłość, która towarzyszyła mu do końca życia.W najlepszym czasie jego pasieka liczyła 96 roi i była w kilku miejscach: Jedlnia, Wawrzyszów, Skrzynno. Dowodem jak ceniono jego umiejętności i dorobek, było to, że kilka lat z rzędu wybierano go na prezesa Radomskiego Koła Pszczelarzy. Jak słyszałam, pełnił tę funkcję sprawnie, był oddany le j pracy i łubiany w towarzystwie pszczelarzy. Niestety, coraz słabsze zdrowie i kilka przebytych operacji zmusiły go do rezygnacji z tej funkcji.Po 25 latach dyrektorowania w ZEOW w 1978 roku przeszedł na emeryturę, ale pszczołom pozostał wierny. Dzięki pszczelarstwu miał mnóstwo znajomych i przyjaciół. Zmniejszył pasiekę, nie przewoził już swoich pszczół na gryki, na spadź, ale skupił się na pasiece w Skrzynnie. Miał coraz mniej sił, ale doczekał czterech wnuków, którzy od wieku chłopięcego pomagali przy przeglądach, przy miodobraniach, przy leczeniu pszczół i hodowli matek. Przede wszystkim zaś słuchali niekończących się opowieści o pszczołach, ich zwyczajach i „mądrości”. Nasiąkali wiedzą i zamiłowaniem. Miód i pszczoły były czymś tak normalnym w naszym domu jak w innych chleb i masło.Ojciec mój zmarł 27 lipca 2000 roku w Skrzynnie, w domu, tam gdzie spędzał ostatnie wiosny i lata, tam gdzie żyły jego pszczoły, gdzie pozostały jego dokładne notatki, dotyczące każdego ula.Pasieka została i jest odbudowywana. Najmłodszy wnuk został pszczelarzem i kontynuuje wraz z bratem pasję swego dziadka.Jan Trybulski, energetyk i pszczelarz, dochował się następców, co jest ponoć dziś rzadkością i wielką radością pszczelarza. On tego doczekał.
Elżbieta Witkowska z domu Trybulska
Prezes Koła Pszczelarzy w Radomiu w latach 1982- 1999. Urodził się w 1934 roku. Pracował zawodowo w Radomskiej Wytwórni Telefonów. Większość swojego życia poświęcił pszczelarstwu. Przez 15 lat pełnił społecznie funkcje Prezesa Koła Pszczelarzy w Radomiu. Zamiłowanie do przyrody, a przede wszystkim do pszczelarstwa, wyniósł z domu rodzinnego. Dziadek, ojciec i brat byli znanymi i cenionymi pszczelarzami w Starej Błotnicy, w dawnym województwie radomskim. Sam od 40 lat prowadził pasiekę liczącą 80 rodzin.Wyniesione z domu rodzinnego zamiłowanie do pszczół i zdobyta bogata wiedza praktyczna widoczne były w działalności Kolegi Czesława kowalika. Koło, któremu przewodniczył, liczyło 160 członków. W każdą drugą niedzielę miesiąca organizował wzorowo szkolenia dla miejscowych pszczelarzy i z okolicznych gmin. Zapraszał wykładowców o wysokich kwalifikacjach, głównie naukowców i praktyków, z dużym dorobkiem wiedzy i doświadczenia. Zorganizował i przeprowadził szereg kursów pszczelarskich na wykwalifikowanego pszczelarza i mistrza oraz rzeczoznawców chorób pszczół. Organizował wycieczki dla swoich członków do wzorowo prowadzonych pasiek w naszym kraju.Występował w poczcie sztandarowym naszego regionu na uroczystościach centralnych, organizowanych przez PZP. Dbał o wysoką etykę pszczelarzy, a między innymi i o to, aby każdy z członków Jego Koła dostarczał na rynek jak najlepszy produkt odżywczy i leczniczy. Uczył przez wiele lat swoich pszczelarzy pracowitości, prawdomówności, sumienności, dzielenia się swoją wiedzą z innymi oraz udzielania sobie nawzajem koleżeńskiej pomocy.Za swoją długoletnią pracę został odznaczony Złotą Odznaką Polskiego Związku Pszczelarskiego i Medalem im. Ks. dr. Jana Dzierżona. 21 marca 1999 roku zmarł nagle w wieku 65 lat.
Mieczysław Lipiński
Urodziłem się 19 marca 1938 roku. Z pszczołami ze- tknąłem się już jako mały chłopiec w pasiece mojego dziadka, Grzegorza Brojka, który do roku 1945 posiadał pasiekę w Urszulinie, gmina Magnuszew. Działania wojenne zniszczyły całą posiadłość wraz z pszczołami. Moje pszczelarze- nie zaczęło się w roku 1975, kiedy to sam zrobiłem dwa ule warszawskie zwykłe. Nabyłem jedną rodzinę-rójkę i założyłem pasiekę w Łączanach. W następnym roku pszczoły mi się wyroiły i przy pomocy doświadczonego pszczelarza w Łączanach obsadziłem tę rójkę w drugim ulu. W ten sposób pasieka powiększyła się do dwóch uli. Zachęcony, zacząłem produkcję uli, oczywiście na swój użytek. Zrobiłem od razu dziesięć sztuk uli wiekopolskich. Wraz z ich zagospodarowaniem nastąpił rozwój pasieki. Konstruowałem następne ule.W 1980 roku zostałem członkiem Koła Pszczelarzy w Radomiu. Uczęszczałem na zebrania i szkolenia, co mi bardzo pomogło w prowadzeniu i rozwoju pasieki. W maju 1986 roku ukończyłem kurs wykwalifikowanego pszczelarza.W 1990 roku na Walnym Zebraniu Koła zostałem wybrany do jego Zarządu. Powierzono mi funkcję odpowiedzialnego za prowadzenie szkoleń w Kole oraz organizację wycieczek szkoleniowo-krajoznawczych. W 1993 roku, z powodu wycofania się z działalności w Zarządzie Koła kolegi Edwarda Śpiewaka, powierzono mi funkcję wiceprezesa Koła, którą pełniłem do 1999 roku.W kwietniu 1999 roku, po śmierci prezesa Czesława Kowalika, zostały przeprowadzone wybory uzupełniające do Zarządu i na prezesa Koła. Zostałem wybrany prezesem Koła i pełnię tę funkcję do chwili obecnej. Od 1995 do 1999 roku byłem przewodniczącym Komisji Rewizyjnej w Regionalnym Związku Pszczelarzy Ziemi Radomskiej, a od 1999 roku członkiem Zarządu Związku. Za tę działalność otrzymałem nagrody książkowe, dyplomy oraz w 1995 roku Srebrną Odznakę PZP, a w 1999 roku Złotą Odznakę PZP.
Wacław Kowalczyk